Recenzja filmu

Krowy (1992)
Julio Medem
Emma Suárez
Carmelo Gómez

Placek z symbolami

Propozycja dla koneserów. Wyprawa w semiotyczny gąszcz wzajemnych odniesień ludzkiego losu, historii i przyrody. Bluszcz znaczeń oplata nas tak mocno, że utrudnia oddychanie.
Ten film to bardziej gratka dla iberysty lub ambitnego studenta kulturoznawstwa niż kinomana. Wyprawa w semiotyczny gąszcz wzajemnych odniesień ludzkiego losu, historii i przyrody. Bluszcz znaczeń oplata nas tak mocno, że utrudnia oddychanie. Propozycja dla koneserów. Julio Medem znany był dotąd w Polsce głównie dzięki filmowi Kochankowie kręgu polarnego, poetyckiej, a jednocześnie  matematyczno wręcz precyzyjnej opowieści o miłości, losie i uzależnieniu. Łączenie tych elementów stało się zresztą wizytówką Hiszpana,  o czym ostatnio możemy się naocznie przekonać. W zeszłym tygodniu do naszych kin trafił najnowszy obraz reżysera - Chaotyczna Anna, teraz  - starsze o 16 lat Krowy, co daje już przyzwoity przekrój przez twórczość reżysera stawianego w tym samym szeregu, co Saura, del Toro czy Almodovar. Krowy to opowieść o trwającej prawie 70 lat waśni dwóch rodów. Tragedia z tzw. III wojny karlistowskiej (1875) połączy ze sobą losy dwóch familii, aż do wojny republikanów z frankistami. Przypadek, miłość, nienawiść, pamięć i historia splatają się w tej opowieści w jeden węzeł. W kraju, gdzie wszystko jest publiczne, a historia tyle razy ingerowała w życie ludzi, prywatność jest dobrem najcenniejszym. Nic więc dziwnego, że u Medema to właśnie uczucie między przedstawicielami dwóch rodów jest tym, co położy kres bratobójczej walce. Reżyser snuje więc opowieść o Wielkiej Historii i jej roli. Rozpięcie akcji pomiędzy dwie wojny domowe jest aż nadto wymowną metaforą. Trwający od lat konflikt z malutkim krajem basków i separatystyczne dążenia jego mieszkańców znajdują w Krowach swoje odbicie. Nie o politykę jednak twórcy chodzi. Wątła fabuła i rozprawa z historycznymi traumami jest tylko pretekstem do właściwej opowieści o przyrodzie, magii symboli, kulturowych archetypach i wielu innych rzeczach, pozwalających napisać celującą pracę magisterską. Tytułowe krowy to niemi obserwatorzy wydarzeń, pozbawiony głosu chór z greckiej tragedii, a jednocześnie łączniczki z onirycznym światem przyrody i drzemiącymi w niej zagrożeniami i tajemnicami. Wie o tym główny  bohater, starzec, uwieczniający zwierzęta na płótnie, a potem filmowej kliszy. U Medema wszystko znaczy: każdy gest, przedmiot, słowo, to trampolina w semantyczne uniwersum. Problemem może być jednak brak kompetencji odbiorcy. Krowy tak mocno osadzone są w lokalnym kontekście (nie tyle nawet hiszpańskim, co stricte baskijskim), że dla przeciętnego widza stają się nieczytelne. Przypominają uniwersyteckie seminarium dla ambitnych doktorantów. Piękne obrazy z pewnością znaczą, ale nie poruszają, a z czasem tylko nużą. Paralele między srającą krową a hiszpańskim losem czy krętymi ścieżkami przeznaczenia przestają angażować. Niech będzie, że to triumf ignorancji, ale naprawdę, zamiast  męczyć się w kinie, lepiej wybrać się do biblioteki.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Krowy" to dotykający baskijskiej tematyki film Julio Medema, który swoją premierę miał w 1992 roku.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones